Nie przegap
Strona główna / Trzy kolejki, a tyle problemów…

Trzy kolejki, a tyle problemów…


Pierwsze trzy kolejki Premier League spowodowały u fanów Manchesteru United niebywałą huśtawkę nastrojów. Skromne zwycięstwo na inaugurację z Birmingham, katastrofalne spotkanie z Burnley, a w końcu rozbicie Wigan aż 5-0 sprawiają, że żaden fan „Czerwonych Diabłów” nie ma pojęcia, co tak naprawdę dzieje się z jego ukochaną drużyną. Możemy pocieszać się tym, że nie jesteśmy jedyni…

»Podyskutuj na forum: Kto najbardziej przydałby się w Manchesterze United

Gdy Old Trafford opuszczali Cristiano Ronaldo i Carlos Tevez było jasne, że w najbliższych dniach Ferguson musi dokonać wzmocnień. Oczywiście obrońcy mistrzowskiego tytułu od kilku lat słyną z jednej z najmocniejszych ławek w Europie, jednak wypełnienie dwóch tak poważnych luk nie jest prostą sprawą. Wszyscy zaczęli się więc zastanawiać w jaki sposób Ferguson będzie chciał załatać te dziury, a pytanie, czy Manchester bez Ronaldo wciąż będzie w stanie walczyć o najważniejsze trofea zadawali sobie nie tylko fani ekipy z Old Trafford, ale i cały piłkarski świat.

Menedżer United nie czekał jednak długo i sprowadził do zespołu Antonio Valencie oraz Michaela Owena. Obaj piłkarze to dwa zupełnie inne światy. Valencia jest uznawany za ligowego „średniaka”, jednak sir Alex dostrzega w nim niesamowity potencjał. Ekwadorczyk już w pierwszych spotkaniach dał się poznać jako szybki, odważny zawodnik dysponujący niesamowicie celnymi wrzutkami w pole karne. Wielu zarzuca mu grę na jeden zwód, a przede wszystkim brak lewej nogi, ale na razie Valencia spisuje się w Manchesterze co najmniej przyzwoicie.

Oddzielną sprawą jest Michael Owen. Można powiedzieć, że Ferguson dawno nie przeprowadził tak kontrowersyjnego transferu, który wywołał nie tyle zaskoczenie, co niesamowitą burzę medialną, a przede wszystkim wielkie oburzenie wśród fanów Liverpoolu. Michael, który zapisał się wieloma wspaniałymi spotkaniami w pamięci kibiców Liverpoolu na nowo stał się obiektem wielkiego zainteresowania piłkarskiego świata, jednak najbliższe tygodnie zweryfikują słuszność transferu Anglika.

Fani „Czerwonych Diabłów” nie byli jednak usatysfakcjonowani tymi transferami. Odejście najlepszego piłkarza zespołu, a także świata sprawiło, że kibice jak nigdy wcześniej domagali się transferu gwiazdy pokroju Frabcja Ribery’ego, Davida Villi czy Davida Silvy. Kiedy sir Alex zapowiedział, że więcej transferów nie przeprowadzi fani złapali się za głowy i ze sporym niepokojem czekali na nadchodzący sezon. Mecze przedsezonowe nieco nas uspokoiły, dobra dyspozycja Valencii, a przede wszystkim znakomita Michaela Owena wlały nieco nadziei w serca fanów United.

Najbardziej pozytywnym aspektem meczów przedsezonowych była znakomita dyspozycja Nani’ego oraz Berbatova. Obaj zawodnicy pokazywali pełnie swoich możliwości, a Portugalczyk, dla którego wielka cześć fanów United nie widziała już miejsca w składzie pokazał, że zapowiedzi o jego „odblokowaniu się” po odejściu Ronaldo nie są pozbawione sensu i szybko wprowadził je w życie. Wyglądało na to, że większe wzmocnienia faktycznie nie są potrzebne, gdyż teraz ukaże się potencjał zawodników, którzy do tej pory pozostawali w cieniu.

Ruszyła liga, obstawienie pierwszej jedenastki Manchesteru United graniczyło z cudem, tym bardziej, że wielu zawodników United było kontuzjowanych. Na inauguracyjne spotkanie z Birmingham wyszliśmy w następującym składzie:

12 Ben Foster
3 Patrice Evra
20 Fabio
22 John O’Shea
23 Jonathan Evans
25 Luis Valencia
17 Nani
18 Paul Scholes
24 Darren Fletcher
9 Dimitar Berbatov
10 Wayne Rooney

Zwolenników Tomasza Kuszczaka najbardziej zniesmaczyła obecność Bena Fostera, który ani w spotkaniu z Chelsea, ani w meczach przedsezonowych nie wykazywał się najlepszą formą. Wszystkich ciekawiła dyspozycja defensywy pod nieobecność Vidicia oraz Ferdinanda, a środek pomocy, w którym nie zobaczyliśmy ani Andersona, ani Carricka, wydawał się najbardziej defensywnym z możliwych. Było więc jasne, że Fergie postawił na grę skrzydłami, od pierwszych minut obdarzając zaufaniem Valencie oraz Nani’ego, który świetnie spisał się w meczu z Chelsea.

Wbrew wszelkim oczekiwaniom United od początku znakomicie grało środkiem. Scholes rozdawał kapitalne piłki do skrzydłowych, dzięki którym ataki Manchesteru stawały się bardzo groźne, a Darren Fletcher pracował w środku pola jak w swoich najlepszych spotkaniach w ostatnim sezonie. Przyznam, że nawet po bardzo dobrych występach Fletcha w ostatnich spotkaniach sezonu 08/09 wciąż nie podzielałem ogólnego wyolbrzymiania jego wkładu w grę United, jednak wygląda na to, że Darren w coraz większym stopniu zaczyna decydować o tym, jak wygląda gra Manchesteru.

Jedyną bramkę strzelił Wayne Rooney, co ciekawe, z główki. O ile dobrze liczę, był to już jego trzeci gol głową licząc spotkania przygotowawcze, a wcześniej przecież Anglikowi takie trafienia właściwie się nie zdarzały. Dobre spotkanie zagrał Berbatov, który jak zwykle wykazywał się swoimi technicznymi zagraniami i sporo wnosił do akcji ofensywnych United. Fani jednak najbardziej cieszyli się z trzech punktów, które były dla nich swoistą nowością na inaugurację sezonu.

Dobre nastroje po zwycięstwie z Birmingham jeszcze nie opadły, a ekipa sir Alexa jechała już na spotkanie z Burnley. Kibice wierzyli, że łatwy terminarz na początku rozgrywek pozwoli obrońcom tytułu właściwie wejść w rozgrywki ligowe i rozpędzić się przed ciężkimi spotkaniami z Arsenalem oraz Tottenhamem. Ferguson szukając najlepszego ustawienia wprowadził kilka rotacji w składzie na mecz z beniaminkiem:

12 Ben Foster
3 Patrice Evra
6 Wes Brown
22 John O’Shea
23 Jonathan Evans
8 Anderson
11 Ryan Giggs
13 Ji-Sung Park
16 Michael Carrick
7 Michael Owen
10 Wayne Rooney

W podstawowej jedenastce zobaczyliśmy aż 6 (!) zmian w porównaniu z poprzednim spotkaniem. W defensywie Brown zastąpił Fabio, pomoc została całkowicie przemeblowana, a w ataku od pierwszych minut zobaczyliśmy Michaela Owena, który liczył na pierwszą bramkę w oficjalnym spotkaniu. W pierwszych minutach „Czerwone Diabły” kontrolowały grę, a kibice tylko czekali na rozpoczęcie kanonady, niestety w okolicach 17. minuty Burnley nieoczekiwanie przejęło inicjatywę, beniaminek rzucił wszystkie siły na atak i w końcu strzelił sensacyjną bramkę.

Kibicom United zajrzało w oczy to samo uczucie, którego doznawali fani wielu innych ekip, które w zeszłym roku w Carling Cup Burnley odprawiało z kwitkiem. Podopieczni sir Alexa próbowali szybko odrobić straty, jednak gra w ofensywie kompletnie się nie układała, a kapitalnie spisywała się defensywa beniaminka. Tuż przed przerwą fantastyczną szansę na wyrównanie miał Carrick, który jednak nie wykorzystał rzutu karnego.

Druga część spotkania to katastrofalna gra Manchesteru w ataku. Akcje były nieskładne, niedokładne, brakowało ostatniego podania, a fani Burnley coraz śmielej wierzyli w możliwość pokonania obrońców tytułu. Niestety trzeba przyznać, że pomocnicy nie stworzyli właściwie żadnej dogodnej sytuacji dla duetu Rooney-Owen. Carrick i Anderson po raz kolejny pokazali, że razem w środku pomocy zwyczajnie nie potrafią grać, Giggs nie przypominał tego kapitalnego zawodnika z zeszłego sezonu, a Park po prostu przeszedł obok spotkania.

Wszyscy zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. Radość z dobrej inauguracji została potwornie brutalnie przerwana i przypomnieliśmy sobie jak to jest głupio gubić punkty na starcie sezonu. Najgorszy był widok sir Alexa Fergusona, który bezradnie siedział na ławce nie mając pomysłu na poprawę gry swoich podopiecznych, a cała piłkarska Anglia z niedowierzaniem patrzyła na to, że bez względu na wszystko „Czerwone Diabły” nie potrafią nie zaszokować (negatywnie) na starcie.

Z wielką niepewnością oczekiwaliśmy na spotkanie z Wigan, Ferguson zdawał sobie sprawę, że kolejna strata punktów byłaby już katastrofą. Zwycięstwo było tym bardziej istotne, że na dniach mamy spotkanie z Arsenalem, więc przydałoby się trochę wiary we własne umiejętności, a także przestraszenie rywala, który wbrew wcześniejszym zapowiedziom, jest niesamowicie rozpędzony. Wyjściowa jedenastka na Wigan wyglądała tak:

12 Ben Foster
2 Gary Neville
3 Patrice Evra
15 Nemanja Vidic
23 Jonathan Evans
25 Luis Valencia
17 Nani
18 Paul Scholes
24 Darren Fletcher
9 Dimitar Berbatov
10 Wayne Rooney

Najważniejszym aspektem był powrót do gry Nemanji Vidicia. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów w wyjściowej jedenastce na ligowe spotkanie zobaczyliśmy Gary’ego Neville’a. Nieoczekiwanie Ferguson w 100% powrócił do pomocy ze spotkania przeciwko Birmingham. W ataku ponownie zobaczyliśmy Berbatova oraz Rooneya.

Początek spotkania wyglądał rewelacyjnie, powrót do składu z inauguracyjnego spotkania okazał się strzałem w dziesiątkę, „Czerwone Diabły” co chwilę zagrażały bramce Kirklanda, który tego dnia był jednak fantastycznie dysponowany. Wydaje się, że pierwsze 20 minut, w których mimo usilnych starań nie udało się strzelić bramki nieco podłamało piłkarzy Manchesteru United, a do akcji przystąpili gospodarze, jednak defensywa pod dowództwem wracającego Vidicia spisywała się bez najmniejszych zastrzeżeń.

Na drugą połowę zawodnicy Manchesteru wyszli bardzo zmotywowani i w końcu zaczęli grać na poziomie, do którego nas przyzwyczaili. Pięć bramek, w tym pierwsza Michaela Owena sprawiła, że fanom spadł ogromny kamień z serca, piłkarze United pokazali, że wciąż potrafią być skuteczni i aplikować rywalom duże ilości bramek bez udziału Cristiano Ronaldo. Oczywiście zwycięstwo było oparte na świetnej grze, środek pomocy w składzie Scholes – Fletcher pokazał, że na dzień dzisiejszy jest najlepszym w Manchesterze, a Valencia do spółki z Nanim na skrzydłach także nie dawali chwili oddechu rywalom.

Nie ma wątpliwości, że spotkanie z Wigan nieco uspokoiło fanów United po katastrofalnym spotkaniu z Burnley. Niestety nie powinniśmy zamykać oczu na problemy, które są w Manchesterze United, a pierwsze trzy kolejki dobitnie je ukazały. Wielu ludzi mówi, że nie odczuwa braku Cristiano Ronaldo w Manchesterze, jestem skłonny się pod tym podpisać, jednak wykonywanie rzutów karnych na nowo okazuje się być problemem „Czerwonych Diabłów”…

Przegrane karne z Evertonem, Bayernem, a w końcu z Chelsea ukazują, że mamy w tym aspekcie gry niemały problem. Zaczęli zawodzić zawodnicy do tej pory pewni, czyli Giggs, czy Carrick, a Patrice Evra pokazał, że karne są jego najgorszą stroną. Przez długi okres czasu panowało przekonanie, że jeśli chodzi o „jedenastki” mamy wielu bardzo dobrych zawodników, jednak ostatnie spotkania pokazują, że trzeba nad tym jeszcze popracować.

Skoro jesteśmy przy stałych fragmentach gry, nie sposób nie wspomnieć o rzutach wolnych. Tutaj także pewniakiem był Ronaldo, a po jego odejściu mamy niemały problem. Z prawej nogi potrafi przymierzyć Owen Hargreaves, jednak Anglik ciągle boryka się z kontuzją. Z kolei lewą nogą umie uderzyć Anderson, jednak ten nie razi skutecznością, a do tego zbyt rzadko gra, aby nadać mu etykietkę stałego wykonawcy stałych fragmentów. To samo możemy powiedzieć o Giggsie…

Kolejny kłopot to bramka. Ben Foster wydaje się nabierać pewności w swoich interwencjach, jednak wciąż uważam, że ani on, ani Kuszczak nie są w stanie zastąpić Edwina van der Sara po zakończeniu jego kariery. Ben poprzez regularną grę zaczyna bronić coraz pewniej, jednak rywale nie są z najwyższej półki, a strzały, które musiał bronić w ostatnich dniach, należały do takich, które obronić trzeba, a przepuszczenie ich byłoby katastrofą, dlatego z oceną Bena wstrzymałbym się do Arsenalu i Tottenhamu, jednak obawiam się, że gdy Holender złapie małą kontuzję na jeden, dwa mecze, Anglik nie będzie go w stanie godnie zastąpić, gdyż nie będzie czasu na nabranie pewności.

Kolejnym problemem wydaje się być sam sir Alex Ferguson. Nie chciałbym krytykować Szkota, jednak jego zachowanie, a także decyzje personalne podczas danych spotkań, gdy Manchesterowi nie idzie coraz bardziej niepokoją. Zarówno w spotkaniu z Chelsea, jak i z Burnley, sir Alex nie gestykulował żwawo przy linii dając naszym ulubieńcom wskazówki, a siedział bezradnie, wprowadzając w ostatnich minutach meczu z Burnley Gary’ego Neville’a… Miejmy nadzieję, że to chwilowe.

Następna rzecz, która mnie nie pokoi u Szkota, jest swego rodzaju zabawa w Beniteza. Nie od dziś wiadomo, że Hiszpan jest trenerem, który jak mało kto obraca składem, bijąc rekordy w wystawianiu różnych jedenastek co spotkanie. Ferguson szukając optymalnego ustawienia i taktyki po odejściu Cristiano Ronaldo i Carlosa Teveza zaczyna rotować składem w bardzo niepokojącym stopniu, wymieniając co mecz przynajmniej 5-6 zawodników jeśli chodzi o podstawowy skład. Tutaj ponownie powinniśmy mieć nadzieje, że to chwilowe i już wkrótce sir Alex odnajdzie „złoty środek”.

Nie chciałbym wyjść na człowieka, który na siłę szuka niedociągnięć, bo wszystkie problemy są do rozwiązania. Sir Alex jest znakomitym trenerem, który zdaje sobie sprawę, że nadchodzące spotkania będą dla obrońców tytułu szczególne. Poprawę było widać już w spotkaniu z Wigan, jeżeli za tydzień o tej porze Manchester wyprzedzi w tabeli Arsenal, będzie to znaczyło, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Póki co pozostaje nam jednak czekać na kolejne spotkania, które dadzą nam odpowiedzi na wiele trudnych pytań. Zapraszam do dyskusji!

Przewiń na górę strony